Najpierw byłam radosną „księżniczką”. To było wtedy, gdy Tata w nosidełku zabierał mnie w góry. Potem stałam się „dzieckiem widmem”. Dokładnie tego dnia, kiedy Tata wyszedł z domu, aby wyciągnąć turystów spod śnieżnej lawiny. Teraz, przeciągam smykiem po strunach skrzypiec, które sama zrobiłam i dźwiękami dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi zostać tym kim jestem dzisiaj „czarodziejką dłuta”.
To się bardzo rzadko zdarza. To, żeby w górach, w jednym miejscu zeszły dwie lawiny, i to jedna za drugą. To ta druga zasypała Tatę. Gdy ratował turystów, którzy utknęli na zamkniętym, tatrzańskim szlaku. Zmarł w górskim schronisku, kilka godzin po tym, jak koledzy ratownicy wykopali go spod śniegu.
Dziwny to był dzień ten 30 grudnia 2001 r. Tata nie wracał, a nasz dom zapełniał się ludźmi, którzy płakali, przytulali Mamę a mnie, wtedy 4,5 letniej dziewuszce dawali podarki. Nie rozumiałam, gdy mówili, że Tata odszedł na zawsze i że był bohaterem. Zachorowałam na smutek. Stałam się milczącym „dzieckiem widmem”.
Po kilku latach pojęłam, co to znaczy, gdy Tata odchodzi na zawsze. To znaczy, że nigdy więcej nie ulepi ze mną ze śniegu Kubusia Puchatka, nie usadzi na kolanach i nie pozwoli potrzymać kierownicy auta. Kim jest bohater wytłumaczyła mi Mama. To bardzo dobry człowiek, którego Pan Bóg zabiera do siebie, gdy ten już wypełni na ziemi swoją misję.
Opuściłyśmy z Mamą dom, w którym kiedyś czekałyśmy na Tatę. Mama stała się „Mamo-Tatą” – ciężko pracowała, aby niczego nam nie brakowało, a mnie tuliła i podwójnie zapewniała o miłości. Zwłaszcza w dni naszej zadumy: Wszystkich Świętych, Zaduszki i w… Sylwestra.
Ludzie z Podhala, którzy pamiętają Tatę z TOPR, góralskich wesel, na których przygrywał na złóbcokach*, skrzypcach, cymbałach węgierskich i sesji nagraniowych, kiedy akompaniował m.in. Edycie Geppert, pytają, czy ja: Hania Łabunowicz – Majowa poszłam w jego ślady? Tak, ale nie ścieżką ratownika górskiego. Na uniesienie rannego człowieka, nie miałabym siły. Weszłam na inną drogę, a znalazłam ją kiedy miałam 16 lat za drzwiami… warsztatu lutniczego.
Czujecie tę magię? Człowiek bierze do ręki niepozorny kawałek drewna, aby po wielu godzinach wytężonej, precyzyjnej pracy zamienić go w przedmiot, który wydaje dźwięki. Im więcej spędzałam czasu w warsztacie sąsiada na piłowaniu i wygładzaniu drewna tym bardziej byłam przekonana, że chcę zostać właśnie „czarodziejem skrzypiec”.
Po szkole podstawowej zdałam do Zespołu Szkół Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem. Cóż jednak po teorii, gdy lutnik nie ma szansy, aby codziennie wprawiać się w rzeźbieniu i wydobywaniu z drewna dźwięków o jak najpiękniejszych barwach? Gdy w domu się nie przelewa, gdy trudno związać finansowo koniec z końcem – za co kupić potrzebne do tego wyrzynarki, frezarki, dłuta, rozwiertaki, skrobaki, stróżki, kątowniki, pilniki, tarniki, oraz jaworowe lub świerkowe drewno?
O Fundacji Dorastaj z Nami powiedział nam Naczelnik TOPR - „szef” Taty. Jestem jej podopieczną od 9 lat. To dzięki Waszej dobroci i hojności zostałam artystą lutnikiem, samodzielnie wyrzeźbiłam trzy pary skrzypiec, a teraz studiuję turystykę i rekreację w Podhalańskiej Państwowej Uczelni Zawodowej. W przyszłości chcę zostać tu, gdzie żył i zginął mój Tata, ratując ludzkie życie. Dziś już nie czuję żalu, że Tata tamtego dnia poszedł na akcję. Wierzę, że Tata czuwa nade mną. Ale to dzięki Wam dorosłam do własnego życia. Proszę - pomóżcie też dorosnąć innym dzieciom bohaterów.
* złóbcoki – góralskie skrzypce wyrzeźbione z jednego kawałka drewna
Anna Łabunowicz – Majowa jest bohaterką kampanii „Dorosnąć do nowego życia” realizowanej przez Fundację Dorastaj z Nami w okresie od 1 listopada 2019 do 30 kwietnia 2020r.